Czytam sobie od dłuższego już czasu na wyrywki “Żywoty i poglądy słynnych filozofów”, podręcznik historii filozofii napisany przez Greka żyjącego w III w.n.e. - Diogenesa Laertiosa.
Wpadła mi dzisiaj w oko i pozostawiła w zadumie anegdota dotycząca Heraklita z Efezu (gościa znanego przede wszystkim z hasła “Panta rhei” - “wszystko płynie”). Otóż ten oto filozof, swoją drogą bardzo inspirująca postać, zyskał za swojego życia pewnego rodzaju sławę i zainteresował się nim ówczesny król Imperium Perskiego - Dariusz I, który po przeczytaniu jego dzieła “O przyrodzie” zapragnął, by Heraklit stał się jego nauczycielem i zamieszkał w jego królewskim pałacu, ze wszystkimi wiążącymi się z tym benefitami. Oto, co na list Dariusza I odpisał ponoć Heraklit:
"Heraklit z Efezu królowi Dariuszowi, synowi Hystaspesa, przesyła pozdrowienie.
Wszyscy ludzie żyjący na ziemi trzymają się z dala od prawdy i sprawiedliwości i z powodu haniebnej niewiedzy kierują się chciwością i żądzą sławy. Ja natomiast, unikając wszelkiej niegodziwości i pychy, z którą zawsze łączy się nienawiść, a przy tym czując odrazę do splendorów, nie mogę zdecydować się na wyjazd do kraju Persów, lecz wolę zgodnie ze swoimi poglądami poprzestawać na małym"
Wierność własnym zasadom? Świadomość, że sława i bogactwo nie przyniosą mu szczęścia, a jedynie podrażnią, uczynią w ostatecznym rozrachunku niegodziwym i pysznym? Czy może przerośnięte ego i duchowa pycha? A może wszystko naraz? 🙂
Nie ma to w zasadzie znaczenia. Chłop mógł mieć wszystko, czego zapragnie, opływać w luksusy, a wolał “poprzestać na małym”, wybierając życie w nędzy. Jakby na to nie patrzeć świadczy to o sile jego charakteru.
Uznanie, sława, bogactwo, prestiż – to przecież podstawowe, główne cele zdecydowanej większości ludzi, a Ci, którzy sobie tego za cele nie stawiają w dalszym ciągu o tym marzą, bo to przecież “źródło szczęścia”. Patrzymy na pięknych i bogatych i im podświadomie zazdrościmy, bo tak nas nauczono (a precyzyjniej “wytresowano”).
Czy Heraklit wiedział, że są to pokarmy umysłu, który nigdy nie będzie nasycony, bo zawsze można być sławniejszym, bardziej prestiżowym, bogatszym? Że ten wyścig z samym sobą nigdy nie ma końca, bo jego przerwanie niechybnie wywoła w nas poczucia jakiejś “straty”?
Nawet samorozwojowi guru prowadzą obecnie kursy pn. “uzdrawianie relacji z pieniędzmi”, “otwórz się na obfitość”, każą sobie płacić kilkanaście/kilkadziesiąt złotych za wspólne medytacje, wszystko podlega zamianie na siano.
Żyjemy, żeby się bogacić, a jednocześnie ludzie są coraz bardziej nieszczęśliwi.
Mam poczucie, że w świecie, który “szczęście” zrównuje ze stanem euforii i bogactwem przydałby się taki Heraklit - jego słowa wydają się wciąż bardzo aktualne.
Tako rzecze Dżon, pisząc na swoim nowym laptopie 😅