Johnny
Po pierwsze jeśli przychodzi z problemami do Ciebie to znaczy, że szuka rozwiązania a nie powiedzenia tylko rozwód Cię uratuje. On szuka wsparcia wskazówek. Być może musi usłyszeć o rozwodzie jako „opcji” ale nie jedynej bo nie sądzę ze by przychodził do Ciebie gdyby faktycznie chciał się rozwieść. Ludzie którzy są przekonani do tego nie przychodzą się skarżyć.
Choć wiesz - są wyjątki zawsze.
Faktycznie zgadzam się z tym, że tu jest jakieś skarżenie się więc Twoje doradzanie jest ok ale zależy jakie. Bo znasz tylko punkt widzenia jednej strony a drugiej nie. Każdy punkt widzenia jest subiektywny.
Zanim zaczne to ogólnie po pierwsze szukałabym przyczyn takiej sytuacji. Pokazałabym co można z tym zrobić, pokazałabym w łagodnych słowach wsparcia, że ta sytuacja nie jest normalna i jeśli, żadna z tych opcji rozwiązań nie wypali być może trzeba pomyśleć o rozwodzie, kiedy będzie gotowy bo… i tu wskazałabym pozytywne efekty argumenty za. A nie walić rozwiedź się w negatywny sposób. Ale tylko raz. Ja mówię tylko raz zazwyczaj, bo jeśli to nie pomoże a sytuacja dalej się ciągnie a ta osoba przychodzi z tymi samymi problemami to ewidentnie już nie chce nic z tym zrobić. Miałam przykład koleżanki, która wiecznie dawała się traktować jak przysłowiowa „szmata” przez inne kobiety. Jak raz powiedziałam, przestawiłam jak to wyglada, i spędziłam nad tym masę czasu by wytłumaczyć różne efekty, co sie za takim zachowaniem ciągnie, że nikt jej nie szanuje, że daje sie tak traktować oj masę tłumaczenia a ona za chwile robi to samo - nadal daje sie obrażać personalnie, gnoić i to dodatkowo przez faceta odpuściłam. Bo tu ewidentnie nie było chęci zrobienia z tym czegoś a raczej wygadania sie i być może nie była wtedy gotowa. Minął rok - po roku zerwała z tymi ludźmi kontakty. I powiedziała dlaczego wcześniej nie umiała tego zrobić. Bała się ze zostanie sama. Nie była na to gotowa. Po roku została sama i dała radę. Wszystko ma swój czas i porę.
Johnny nie uprawiał seksu ze swoją żoną od jakichś 3 lat, a ona spędza większość nocy poza domem,
Tu jest realny problem. Ale pytanie jest dlaczego? Co ty możesz zrobić - posłać ich na terapie z związek bez seksu nie istnieje. Problem jest głębiej bo trzeba rozwiązać przyczynę tego stanu - dlaczego nie sypiają ze sobą. Być może on nawet tego nie wie bo ona mu sie mówi albo go zdradza. Tylko tu musi on to zobaczyć. Nie ma co wróżyć z fusów. Być może gdzieś problem jest w jej psychice. To serio oni musza pogrzebać w własnym związku.
Do twojego kolegi pojawia sie bardziej pytanie czy chce takiego zwiazku? Czy nie brakuje mu seksu? Czy wyobraża sobie zyc następne lata w taki sposób.
Johnny żona ma do niego pretensje o wszystko, mówi o nim per “oferma”, “gamoń”, wyśmiewa go w Leroy Merlin przy obsłudze sklepu, że nawet żarówki nie potrafi wkręcić (a ten nic, spuszcza uszy po sobie),
A skąd wiesz, że on nie am pretensji do niej bądź kiedyś miał i ją nie wyzywał. Nic nie bierze się z kosmosu. Tego nie wiemy - być może on nie jest jej dłużny a boi się przyznać bo często ludzie się wybielają, nie chcą być oceniani albo zbesztani. Być może on zachowuje się ok. To co piszesz to przemoc psychiczna jeśli chce to ciągnąć terapia małżeńska. Nic innego mu nie pomoże bądź terapia ogólna.
Tu masz wyjaśnienie dlaczego ciężko mu odejść pisałam już mechanizmy jak sprawcy przemocy psychicznej trzymają przy sobie ofiary i dlaczego tak ciężko im odejść. Właśnie im najciężej odejść bo one cały czas są w napięciu. Było to tutaj. I osobom z zewnątrz tak ciężko zrozumieć czemu dana osoba nie odejdzie przecież to takie proste takie łatwe. No @Johnny to nie jest dla takiej osoby proste czy łatwe a przeogromnej trudne.
Johnny żona co chwila ma nowe pomysły “inwestycyjne”, a on nie wyrabia z zarabianiem pieniędzy, je w przelocie najgorszy syf, pije setki kaw dziennie, nie ćwiczy, ma problemy ze zdrowiem, postępującą nerwicę lękową,
Tu można go uświadamiać, że dbanie o swoje zdrowie jest najważniejsze. Dbanie o siebie jest najważniejsze. Ten problem chyba mi sie wydaje najcięższy w tym momencie bo nie mam pojęcia jak uświadomić kogoś, że sobie szkodzi. Jakiś szok? Bo z terapii indywidualnej widziałam, że zwiał - pisałeś. Szczerze - nie mam pojęcia.
Johnny żona w potwornych awanturach nakłania go do przejęcia rodzinnego biznesu, który zupełnie go nie kręci.
Proste - niech powie, że ona może to przejąć. Chce - niech przejmie. Gorzej jak przejmie i pójdzie jej biznes a potem go kopnie w dupe. No ale jakieś rozwiązanie. Inne - no jeśli go nie kręci może doprowadzić go do diuny wiec po co mu to? Długi to nie zabezpieczenie na przyszłość.
Johnny Trochę opierdoliłem jego żonę, bo sama zaczęła przy mnie najeżdżać na kumpla i nie byłem w stanie tego słuchać - sama wciągnęła mnie w ich piekło.
To chyba twój najgorszy błąd moim zdaniem. Nigdy nie wchodzi się w związek a u takich osób czasami wewnętrznie bądź zewnętrznie może się uruchomić mechanizm obrony drugiej osoby i związku.
Johnny sama wciągnęła mnie w ich piekło.
O nieee, jeśli ktoś cię wciąga w piekło możesz powiedzieć ze nie chcesz w tym uczestniczyć, nie chcesz tego słuchać bo dla Ciebie nikogo się nie poniża i prosisz by swoje sprawy załatwili poza spotkaniem. Ale tez rozumiem, że włączył Ci się mechanizm obronny tego faceta. Tylko, że to nic nie dało jak widać.
Johnny Obecnie jednak nauczony doświadczeniem chyba nie zrobiłbym i nie powiedziałbym nic (chyba, że “aha”).
Chociaż bolałoby mnie to jak jasna cholera.
Zawsze boli jak patrzysz na krzywdę bliskiej osoby. A jak widzisz alkoholika który był twoim kumplem a się stacza to nie boli? Nie próbujesz go wyciągnąć - próbujesz. Ale myśle, że oboje wiemy, że dana osoba misi chcieć a i czasami musi upaść na dno. Tylko tu wydaje mi się nie tyle potrzebne jest dno ile on wpadł w to uzależnienie które jest spotykane często przy przemocowych związkach.
Możesz być. Po prostu być @Johnny. On jest biedny i narazie nie umie się z tego wyplątać bo o ile dla ciebie to jest proste to dla osób w takich związkach nie. Zostawienie go przez Ciebie i tak nic nie da ale rozumiem twoje rozczarowanie, niechęć, wycofanie. Ale być może potrzeba czasu. Być może trzeba książki o przemocy, być może szoku, być może przykładów - lekkiego mówienia o innych ludziach jak to im się po rozwodzie ułożyło. Może to by było takim motywatorem. Pokazaniem, takiego „raju”?